niedziela, 17 kwietnia 2011

39, nie bento

Byłam wczoraj w pracy. Wzięłam nawet sałatkę na lunch. Taką oto:
Sałatka tak zwana śmieciowa - czyli z tego, co po prostu znalazłam w lodówce:
ryż (z obiadu) + seler naciowy + marchewka + papryka + sałata + ziarno słonecznika i dyni + sos z oliwy i musztardy Kamisa z rodzynkami i miodem (pycha!). 
Niestety sałatka została niezjedzona, bo w pracy był obiad firmowy. Chociaż tyle miałam z pracującej soboty. Sałatka będzie więc na poniedziałek. Jeśli przetrwa. 
A niedzielny wieczór osłodził mnie i mężowi deser z bananów (banan zmiksowany z jogurtem naturalnym) z bitą śmietaną dla leniwych (śnieżka truskawkowa firmy Gellwe). Było pycha, a wyglądało tak:
Jeśli ktoś jest uważny, to spostrzeże rychło, że zielony listek to seler naciowy. Akurat nie miałam nic innego pod ręką dla kontrastu ;)

Miłego niedzielnego wieczoru! Mam nadzieję, że upływa Wam błogo. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cześć, uwielbiam czytać komentarze i na nie odpowiadać. Więc komentuj: